wtorek, 26 grudnia 2017

Puste miejsce przy stole – wspomnienie o babci Mariannie (1924-2005)

Puste miejsce przy stole wigilijnym to nie tylko dodatkowe nakrycie pozostawione dla niespodziewanego gościa. Kojarzy nam się równie często z kimś, kogo z nami już nie ma, a kto kiedyś zasiadał z nami do Wigilii Bożego Narodzenia... Dla mnie taką właśnie osobą jest moja babcia Marianna Tokarek z domu Nawrot. Zmarła 18 listopada 2005 roku w wieku 81 lat i jeszcze zdążyła trzymać na kolanach kilkumiesięcznego najmłodszego wnuka Kubusia i śmiać się z Patrykiem i Dominiką. Taką właśnie Ją zapamiętałam: 

 2005 r. - zdjęcie babci Marianny

Podobnie jak w przypadku dziadka po mieczu, również historię babci mogłam wzbogacić o dokumenty z koperty dowodowej, do której dotarłam bez większych problemów. 


dokumenty z koperty dowodowej babci

Marysia przychodzi na świat jako pierwsze dziecko małżonków Antoniego Nawrota i Bronisławy z domu Wełna. Rodzi się w okresie międzywojennym  5 września 1924 r. we Wrońsku - miejscu urodzenia jej ojca Antoniego, który zginął w Auschwitz, o czym pisałam  w wielu postach – ostatnio w: „ Pradziadek Antoni Nawrot (1899-1944) – Żołnierz Batalionów Chłopskich” 
Trzy dni po narodzinach Marianna zostaje ochrzczona w kościele brzykowskim, a rodzicami chrzestnymi są: Jan Kakała i Józefa Janiszewska. 

 Akt urodzenia Marianny – 21 marca 1921 r.
Źródło: Family Search

Działo się we wsi Brzykowie dnia ósmego Września tysiąc dziewięćset dwudziestego czwartego roku o godzinie dziesiątej rano. Stawił się Antoni Nawrot lat dwadzieścia sześć liczący robotnik z Wrońska, w obecności Jana Kakały lat czterdzieści i Stanisława Nawrota lat sześćdziesiąt liczących obydwóch rolników z Wrońska, i okazał Nam Dziecię płci żeńskiej we Wrońsku urodzone dnia piątego września roku bieżącego o godzinie dwunastej w nocy z jego małżonki Bronisławy z Wełnów lat dwadzieścia dwa liczącej. Dziecięciu temu na chrzcie świętym w dniu dzisiejszym nadane zostało imię Marjanna, a rodzicami chrzestnymi byli: Jan Kakała i Józefa Janiszewska.  Akt ten stawającym i świadkom niepiśmiennym przeczytany przez Nas podpisany został. Utrzymujący akta Stanu Cywilnego Proboszcz.

Marysia jest najstarszą z czterech córek Nawrotów.  Siostra Zofia (1926-2012) rodzi się 2 lata później, Jadwiga (1928-2007) – po kolejnych 2 latach, z kolei Kazimiera (1933-2016) jest młodsza od Marysi aż 11 lat. Na poniższym zdjęciu Marysia jest w czarnej sukience, a obok niej na prawo stoją właśnie: Zofia i Jadwiga.

 Marysia z siostrami: Zofią i Jadwigą – rok ok. 1939

Zakładam, że powyższe zdjęcie zostało zrobione przed II wojną światową. Marysia mogła nie mieć jeszcze 15-tu lat, a siostry liczyłyby wtedy po ok. 13 i 11 wiosen. Patrząc na  kwieciste sukienki większości dziewcząt oraz bukieciki trzymane w rękach, wygląda jakby była to pełnia lata. Może to nawet ostatnie dni sierpnia, a jednocześnie - ostatnie beztroskie dni przed koszmarem II wojny światowej... Zastanawia mnie tylko, dlaczego Marysia ma czarną sukienkę.

Marianna miała szczęście skończyć 4 klasy szkoły powszechnej, co zostało odnotowane w kartach osobowych, będących częścią zbioru koperty dowodowej. Swoje dzieciństwo i lata młodzieńcze spędza w rodzinnym Wrońsku – wówczas gmina Widawa powiat łaski.

II wojna światowa to tragiczny epizod w dziejach okolicznej Konopnicy, do której obecnie należy Wrońsko. Trzeciego września 1939 r. na prawym brzegu Warty dochodzi do krwawych walk pomiędzy rozczłonkowanym już II bat. 72 pp. im. płk. Dionizego Czechanowskiego armii Łódź z Radomia pod dowództwem majora Stanisława Jaszczuka a wojskami niemieckimi, o czym wspominam w poście: Ostatni z Kamyka – Stanisław Tokarek (1921-1974)


Cztery dni po wybuchu II wojny światowej Marianna kończy 15 lat. Nie mógł więc to być dzień radosny, jak i następujące po nim kolejne miesiące i lata, pełne strachu o jutro, tym bardziej że ojciec Antoni, będąc żołnierzem Batalionów Chłopskich coraz częściej był nieobecny w domu, broniąc polską wieś przed terrorem okupacyjnym, co przypłacił życiem w obozie Auschwitz w lutym 1944 roku. 19-letnia wtedy Marysia traci na zawsze ojca, a puste miejsce przy wigilijnym stole od tego czasu przypomina rodzinie Nawrotów, że kiedyś zajmował je właśnie ON.

13 kwietnia 1947 roku 23-letnia Marianna zawiera ślub kościelny, a jej wybrankiem jest również niebieskooki 26-letni Stanisław Tokarek, pochodzący z odległego o 4,5 km Kamyka. 


 13 kwietnia 1947 r. - wesele Stanisława i Marianny

Ślub cywilny został zarejestrowany 15 marca 1948 roku w USC w Dąbrowie Rusieckiej, a jego odpis stanowił zbiór dokumentów koperty dowodowej babci.


Odpis ślubu cywilnego z 15 marca 1948 r.

Ze względu na zniszczenia wojenne, które dotknęły rodzinne strony, młodzi małżonkowie na przełomie marca/kwietnia opuszczają  Kamyk i trafiają na Pomorze Środkowe do jednej z wielu wsi opuszczonych po wojnie przez Niemców, tj. do Barzowic (gmina Darłowo).
Tutaj przychodzi na świat pierwsza córka Teresa, a w kolejnych latach: Irena (1949-2017) i Stanisław (mój Tato). W czerwcu 1955 roku rodzi się córka Ewa, która niestety umiera po 3 dniach. W kolejnych latach rodzina powiększa się o syna Henryka i córkę Barbarę.

Zachowane dokumenty koperty dowodowej babci pozwoliły mi zobaczyć babcię w wieku 28 lat, a pożółkłe kartki z odciskam palców babci oraz jej podpisem były po raz kolejny niezapomnianym dla mnie przeżyciem.

Podpis i odciski palców(1953 r.)
28-letnia Marianna (1953 r.)

Kolejne zdjęcia prezentowałam już, przedstawiając historię dziadka Stanisława, jednak tym razem główną bohaterką jest przecież babcia Marysia. 

Ok. 1954 (babcia ma 30 lat)

1957 r. - Komunia Święta córki (babcia ma 33 lata)

Dzięki dokumentom koperty dowodowej odkryłam kolejny wizerunek babci, którego nigdy wcześniej nie widziałam:
 
40-letnia Marianna (1964 r.)

23 stycznia 1974 roku niespełna 50-letnia Marianna zostaje wdową, a kolejne Wigilie przeżywa wraz z dziećmi, spoglądając na puste miejsce, które zawsze przecież zajmował mąż i ojciec dzieci - Stanisław.

Już od moich rodziców wiem, że babcia Marianna wiele lat należała do wspólnoty Franciszkańskiego Zakonu Świeckich (dawniej zwanej: III Zakonem Świętego Franciszka), której podstawową zasadą jest Ewangelia, a jej rozważania mają pozwolić znajdować i poznawać Chrystusa w drugim człowieku, jak czynił Franciszek z Asyżu, dla którego Chrystus był natchnieniem i centrum życia w odniesieniu do Boga i ludzi.


W Śpiewniku babci (z 1955 r.) znalazłam kilka odręcznie spisanych modlitw i intencji:

 Początek modlitwy babci na Różańcu

Intencje odmawiane przez babcię

1) tajemnica. W intencji uproszenia Błogosławieństwa Bożego dla całej rodziny.
2) tajemnica. W intencji uproszenia zdrowia i zgody w całej rodzinie.
3) tajemnica. W intencji uproszenia zgody między sąsiadami i pokoju na całym świecie.
4) tajemnica. W intencji uproszenia dobrych zasiewów i zbiorów plonów i dobrych wyników w nauce.
5) tajemnica. W intencji nawrócenia wszystkich niewierzących do wiary Chrystusowej.

Babcia z wnukami (8 sierpnia 2005 r.)

Właśnie taka radosna została w mojej pamięci - Babcia na 3 miesiące przed śmiercią...
Dzisiaj uświadomiłam sobie, jak mało o niej wiem. Zawsze cicha i skromna, z włosami upiętymi w koczek, niewiele mówiła, albo może ja nie słuchałam...

piątek, 1 grudnia 2017

Podsumowanie 1. Roku poszukiwań genealogicznych

Właśnie minął pierwszy rok moich poszukiwań genealogicznych. Tak się składa, że zbliża się również koniec bieżącego roku. Jest to więc dobry czas na podsumowanie. Rok temu zrodziła się we mnie olbrzymia chęć stworzenia drzewa mojej rodziny. Dokładnie 26 listopada rok temu odkryłam serwis MyHeritage, za pomocą którego zaczęłam dopisywać do mojego drzewa odkrytych przodków oraz ich potomków.
Najdalszymi przodkami, o których miałam wtedy pojęcie, byli zaledwie moi pradziadkowie. Do tego dane, które o nich wiedziałam ograniczały się jedynie do ich imion i nazwisk. W większości nie znałam nawet dokładnych dat i miejsc ich urodzenia, ani tym bardziej w jakiej parafii mogłabym szukać ich metryk. Wtedy trafiłam na stronę www.genealodzy.pl, gdzie osoby o wspólnej pasji dzielą się swoim doświadczeniem i pomagają sobie nawzajem. Dzięki temu serwisowi odkryłam pierwsze metryki, w których z bijącym sercem ujrzałam znane mi imiona i nazwiska, a dzięki życzliwym osobom udaje mi się rozwiązywać zagadki genealogiczne oraz mam możliwość poznania w języku ojczystym treści metryk pisanych po łacinie, czy zarejestrowanych pod zaborem rosyjskim w tym właśnie języku. Innym razem otrzymałam, tak bezinteresownie, kilkustronicowe rozważania nad pochodzeniem nazwiska Kliczberg, które nosiła moja praprababcia po mieczu. Wkrótce 2 stycznia 2018 r. minie rok, od kiedy wstąpiłam do grona genealogów, odwzajemniając się za otrzymaną pomoc poprzez kontaktowanie innych genealogów z zarządzającymi drzewami na portalu MyHeritage.

I tak, po roku poszukiwań genealogicznych, moje drzewo mogłam uzupełnić o wszystkich prapradziadków (IV pokolenie) oraz większość 3x pradziadków (V pokolenie), a także kilkunastu 4x pradziadków (VI pokolenie) i niewielu mniej 5x pradziadków (VII pokolenie). W ten sposób moje drzewo urosło dwukrotnie.
Wykres  bezpośrednich moich przodków obecnie prezentuje się następująco:

 Moi przodkowie, stan na dzień 30.11.2017 r.
(Wykres wygenerowany za pomocą programu Ahnenblatt z dodatkową numeracją pokoleń)

Jak widać na powyższym drzewie, mimo że udało mi się dotrzeć do 7. pokolenia moich przodków, jest jeszcze sporo do uzupełnienia w niektórych liniach. Powody są dwa: po pierwsze utrudniony dostęp lub całkowity brak danych metrykalnych, po drugie - zwyczajnie zabrakło mi czasu. Ten pierwszy powód dotyczy gałęzi Musztuków. To linia, z którą stoję niestety w miejscu, stąd brak nawet nazwiska rodowego praprababci Anny (żony Michała) – IV pokolenie. Drugi powód nie pozwolił mi nawet „dotknąć” dwóch nazwisk z tego samego pokolenia, tj.: Staszewski (po mieczu) oraz Wyrębak (po kądzieli). Na pewno nadrobię to w kolejnym roku.

Czy 7 pokoleń przodków do dużo? Jak na pierwszy rok, myślę że mogę być zadowolona z takiego wyniku. Ciekawa jestem, jak daleko uda mi się dotrzeć? Mając na uwadze fakt, iż dokumentacja z czasów moich przodków mogła nie przetrwać zawirowań wojennych lub innych tragicznych wydarzeń, mogę nie osiągnąć wyniku, jaki udaje się uzyskać w innych krajach Europy, gdzie bez większego problemu można odszukać 12 pokoleń swoich przodków.


Trochę danych statystycznych


Lubię matematykę, więc zacznę od liczb i statystyk. Aby jednak zbytnio nie zanudzać, przedstawię kilka ciekawostek oraz rekordów. Pełne drzewo moich przodków i ich potomków zawiera na 1 grudnia 2017 roku 1.289 osób, podczas gdy rok temu - podarowane moim rodzicom na Gwiazdkę - dwa drzewka w postaci kilkumetrowych rolek liczyły zaledwie ok. 200 osób od strony ojczystej oraz ok. 300 osób po stronie macierzystej.

Najstarszym znanym mi przodkiem jest: 5x pradziadek po kądzieli Sebastian Kaczmarek urodzony przed 1743 rokiem, natomiast najstarszy dokument, jaki posiadam to metryka chrztu mojego 4x pradziadka po mieczu Tomasza Łukasza Kucharza z 1797 roku.

Najczęstsze nazwiska, jakie występują w moim drzewie to:

Z kolei najpopularniejszym imieniem żeńskim jest Marianna, a męskimJózef. Oznacza to, że większość rodziców pragnęła, aby patronami ich dzieci byli najwięksi święci, z tym, że nadawanie imienia MARIA w XVIII i w XIX wieku uważano za świętokradztwo, dlatego było ono zapisywane jako Marianna, a w dopełniaczu Mariannae [źródło: Małgorzata Nowaczyk „Poszukiwanie przodków”, Wydawnictwo MiND, 2015, s. 144].
Jak wygląda średnia długość życia w moim drzewie? Zawsze myślałam, że członkowie mojej rodziny są długowieczni (babcia ojczysta zmarła w wieku 81 lat, a dziadkowie macierzyści mają obecnie: 87 lat - w przypadku dziadka oraz 85 lat - w przypadku babci). Z uwagi na fakt, iż w poprzednich stuleciach była bardzo duża umieralność dzieci, średnia długość życia wyniosła zaledwie 39 lat w przypadku mężczyzn i 43 lata w przypadku kobiet. Dane te na pewno będą się zmieniały w miarę uzupełniania brakujących informacji o datach urodzenia i zgonów, a także rozrastania się mojego drzewa.

A tymczasem kilka rekordów na temat najstarszych żyjących osób, najstarszej i najmłodszej osobie w chwili ślubu oraz największej różnicy wieku małżonków.

Najstarszymi żyjącymi osobami są: mój 87-letni dziadek Józef oraz 92-letnia siostra mojej babci Maria - oboje z linii genealogicznej po kądzieli.
Dla przybliżenia wyżej wymienionych osób wyjaśniam, że Józef Gawlica (1891-1965) to ojciec mojego dziadka po kądzieli, a małżeństwo z Zofią Mucha było drugim małżeństwem pradziadka po śmierci żony Katarzyny z d. Urbaniak (1894-1944). Z kolei Waleria z d. Czyż (ur. w 1904 r.) to wnuczka Agaty z d. Urbaniak - siostry mojego prapradziadka po kądzieli - Stanisława Urbaniaka.
 

W przypadku najmłodszych osób w chwili ślubu, Andrzej Kucharski (1823-1848) to brat mojego 3x pradziadka po mieczu Józefa Kucharskiego, a Józefa z d. Kucharska (ur. 1860 r.) to córka Michała Kucharskiego - brata tego samego Józefa Kucharskiego.

Największa różnica wieku pomiędzy mężem a żoną dotyczy mojego prapradziadka po mieczu - Walentego Kucharskiego (ur. 1858 r.), który po śmierci żony Urszuli z d. Gładysiak w wieku 57 lat poślubia młodszą od siebie o 30 wiosen - Agnieszkę z d. Klara. Jeśli chodzi o żonę starszą od męża, jest nią praprababcia również po mieczu - Marianna z d. Wiśniewska (ur. 1866 r.), która jako wdowa po Andrzeju Kakała, mając 32 lata, wychodzi za mąż za młodszego o 11 lat Antoniego Nawrota (ur. 1877 r.)

Ile dzieci mieli moi przodkowie? Czasem tyle, że zastanawia mnie, czy rodzice byli w stanie je spamiętać. 

 
Po dziesięcioro dzieci miały dwie pary małżonków: 3x pradziadkowie po mieczu - Józef Kucharski (1832-1897) i Anna z d. Ładziak (1833-1899) oraz 2x pradziadkowie po kądzieli - Stanisław Urbaniak (ur. 1848) i Józefa z d. Wyrębak (ur. 1858).

Z kolei osobami o największej ilości dzieci byli mężczyźni, którzy kilkukrotnie owdowieli:

  1. Wojciech Ładziak (ur. 1826) - syn Józefa Ładziaka (brata mojej 4x prababci po mieczu Małgorzaty z d. Ładziak), mający 17 dzieci z 4 żonami: Antoniną z d. Formańska (3 dzieci), Agnieszką z d. Rubajczyk (1 dziecko), Marianną z d. Sobczak (5 dzieci) i Magdaleną z d. Owczarek (8 dzieci). 
  2. Marcin Urbaniak (ur. 1852) - brat mojego 2x pradziadka po kądzieli Stanisława Urbaniaka, mający 14 dzieci z 3 żonami: Marianną z d. Drygała (4 dzieci), Marianną z d. Chwinda (7 dzieci) i Józefą z d. Sobieraj (3 dzieci).
  3. Józef Gawlica (1891-1965) - mój pradziadek po kądzieli, mający 12 dzieci z 2 żonami: Katarzyną z d. Urbaniak (7 dzieci) i Zofią z d. Mucha (5 dzieci).

Parafie moich przodków


Teraz czas na podsumowanie  parafii moich przodków, do których dotarłam w pierwszym roku moich poszukiwań. Niech to będzie usystematyzowany wykaz (w kolejności alfabetycznej) łącznie z linkami do metryk. Może ktoś, zachęcony moimi odkryciami, zechce w podobny sposób poszukać tam swoich krewnych.

Brzyków - Parafia rzymskokatolicka św. Jana Chrzciciela – obejmuje następujące miejscowości: Brzyków, Kamyk k. Łask, Kocina, Mała Wieś, Osieczno, Piaski, Rychłocice, Siemiechów, Wrońsko, Zabłocie, Żabieniec i dotyczy m.in. przodków o nazwiskach: Tokarek, Nawrot, Kliczber, Wełna
Metryki - genealodzy.pl
Metryki - Family Search

Cisek (od 15.02.1912 r.) Parafia rzymskokatolicka p.w. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny - dotyczy m.in. przodków o nazwiskach: Gawlica.
Brak skanów on-line dla tej parafii.

Krzyworzeka - Parafia rzymskokatolicka p.w. Świętych Apostołów Piotra i Pawła - dotyczy m.in. przodków o nazwiskach: Urbaniak vel Urban, Kowalczyk vel Piec.
Metryki - genealodzy.pl
Metryki - Family Search

Skórkowice - Parafia rzymskokatolicka p.w. Św. Łukasza – obejmuje następujące miejscowości: Afryka, Brzezie, Ciechomin, Dąbie, Justynów, Klew, Ławki, Młynek, Papiernia, Poręba, Reczków, Ruszenice, Siucice, Skórkowice, Skumros, Sulborowice, Wolica i dotyczy m.in. przodków o nazwiskach: Kaczmarek i Urbańczyk.
Metryki - szukajwarchiwach.pl
Metryki - Family Search

Stare Koźle - Parafia rzymskokatolicka p.w. Jana Nepomucena – w różnych okresach obejmowała następujące miejscowości: Brzeźce, Bierawa, Biadaczów, Cisek (do 15.02.1912 r.), Pogorzelec, Kędzierzyn, Lubieszów, Ortowice, Landzmierz, Grabówka, Stare Koźle, Steblów i dotyczy m.in. przodków o nazwiskach: Gawlica, Stefanides i Woźnica.
Brak skanów on-line dla tej parafii (pozostaje Archiwum Państwowe w Opolu).

Strońsko - Parafia rzymskokatolicka p.w. Św. Urszuli Dziewicy i Męczennicy i jedenastu tysięcy dziewic - obejmuje następujące miejscowości: Beleń, Branica, Jelno, Jeziorko, Kalinowa, Marcelów, Piaski, Pstrokonie, Ptaszkowice, Rembieszów , Rzechta, Strońsko, Świerzyny, Woźniki, Zagórzyce, Zapolice, Zygmuntów i dotyczy m.in. przodków o nazwiskach: Kucharski vel Kucharczyk vel Kucharz, Ładziak, Kacała vel Kacalak.
Metryki - genealodzy.pl
Metryki - Family Search


Moje największe osiągnięcia genealogiczne


1. Za swój duży sukces - do tego pierwszy, co zostaje na długo w pamięci - uznaję znalezienie rozwiązania zagadki dotyczącej miejsca urodzenia mojego pradziadka Józefa Gawlicy. Nikt z rodziny nie wiedział, że pochodził z Górnego Śląska, a dokładnie z Cisek (zwanego w latach 1934-1945 - Friedenau, a wcześniej również Czyżki), o czym pisałam w Czyżki czy Friedenau?   

2. Kolejnym osiągnięciem było przetarcie szlaków w celu pozyskania z IPN dokumentacji na temat mojego pradziadka Antoniego Nawrota, który zginął w Auschwitz. Procedura taka polegała na napisaniu wniosku, udokumentowaniu mojego pokrewieństwa z pradziadkiem oraz odwiedzeniu IPN w Warszawie w celu złożenia podpisu na wniosku wraz z okazaniem kompletu dokumentów. Wniosek można było również przesłać drogą pocztową do najbliższego Oddziału IPN (w moim przypadku jest to Szczecin). Jednak w takiej sytuacji, podpis na wniosku musiałabym złożyć przed notariuszem oraz poświadczyć notarialnie kopie aktów USC, dokumentujących moje pokrewieństwo. Wybrałam więc wyjazd do stolicy podczas ferii zimowych. 

3. Ucieszyło mnie również odwiedzenie grobu mojego pradziadka Józefa Gawlicy w Rogowie, po wcześniejszym dotarciu do tej informacji po rozmowie telefonicznej z ostatnim żyjących potomkiem Józefa z drugiego małżeństwa. Przy okazji tej podróży, miłą niespodzianką było poznanie kuzyna mojej mamy - Andrzeja, który okazał się moim rówieśnikiem. 

Zdjęcie własnego autorstwa (data wykonania 21.08.2017 r.)

I tak, podczas przedostatniej sierpniowej niedzieli tego roku po raz pierwszy zobaczyłam również wizerunek mojego pradziadka oraz jego drugiej żony, a zdjęcia z nagrobków powiększyły zbiór moich pamiątek rodzinnych.

4. Równie ważne było dla mnie znalezienie w zbiorach babci Józefy zdjęć Michała Musztuka (brata pradziadka Mikołaja), który wraz z żoną Katarzyną kilkukrotnie wysyłał (podobno z Przemyśla) pozdrowienia dla moich dziadków. Możliwe, że będzie to trop, który pomoże mi odkryć tę linię moich przodków.


5. Sukcesem było również uzyskanie dostępu do koperty dowodowej mojego dziadka, którego nie dane mi było poznać. Zmarł zanim ja przyszłam na świat, więc nie miałam możliwości poznania historii dziadka z Jego ust. Dzięki natomiast niezwykle uprzejmej urzędniczce USC miałam szansę trzymać w dłoni każdy dokument z tej koperty, co w dużej mierze przyczyniło się do odtworzenia życiorysu dziadka spisanego w poście: Ostatni z Kamyka Stanisław Tokarek


6. Poznałam też uczucie otrzymania wiadomości o pierwszej pozytywnej kwerendzie (poszukiwanie informacji w zasobie archiwum lub biblioteki) w Archiwum Państwowym – w tym przypadku było to AP w Opolu - tą drogą stałam się posiadaczką metryki ślubu 3x pradziadków: Karola Gawlicy i Florentyny Stefanides  z 1858 r., dzięki której poznałam imiona ojców moich 4x pradziadków. Radość była ogromna, mimo że w pierwszej chwili nic mi nie mówiły literki spisane po łacinie…

Dane genetyczne


To jeden ze sposobów na odkrycie nowych przodków oraz potencjalnych krewnych genetycznych. Sposób ten może się w pewnym momencie okazać jedynym, szczególnie wtedy gdy brak będzie możliwości dotarcia do metryk parafialnych moich przodków. Badania genetyczne też mogą, ale nie muszą, potwierdzić drzewo genealogiczne tworzone w tradycyjny sposób.

Wyniki autosomalnych testów DNA moich dziadków macierzystych oraz mojego taty pozwoliły mi na dzisiaj poznać pochodzenie etniczne moich przodków, o czym pisałam w Podróży po mapie genetycznej moich przodków


Wyniki testów przeniosłam do GEDmatch – bazy genetycznej, która pozwala na bardziej zawansowaną analizę DNA i odkrycie nowych krewnych genetycznych. I to właśnie dzięki temu, całkiem niedawno otrzymałam wiadomość o temacie: „gedmatch - 5th chromosome”. W treści było zapytanie o przodków ze Wschodniej Polski/Zachodniej Ukrainy, skierowane do grupy osób o wspólnym przodku, ze względu na ten sam segment w 5. chromosomie wyniku DNA. Tak się akurat składa, że mój przodek dla tego badania DNA pochodził właśnie z okolic Przemyśla, co oznacza duże prawdopodobieństwo pokrewieństwa z osobą, przesyłającą wiadomość. Aby jednak odnaleźć to pokrewieństwo, trzeba mieć chociaż do kilku pokoleń opracowane tradycyjne drzewo, a w moim przypadku z tą akurat linią stoję na razie w miejscu.

Badania genetyczne są więc dla mnie ciągle otwartymi drzwiami do kolejnych odkryć genealogicznych.  


Czego szukam…?


- od strony ojczystej:

1.    Dokładnego miejsca zatrzymania pradziadka Antoniego Nawrota przez gestapo w 1943 r.

Z informacji odnalezionych na stronach o prześladowaniach (www.straty.pl) wyraźnie wynika, że miejscem zatrzymania mojego pradziadka jest Łódź, a zamieszkiwał Wrońsko (gmina Łask, powiat wieluński). Natomiast fragment „Księgi Pamięci. Transporty Polaków do KL Auschwitz z Wielkopolski, Pomorza, Ciechanowskiego i Białostocczyzny 1940-1944. Tom I” precyzuje, iż formowanie transportu do KL Auschwitz z 6 maja 1943 roku nastąpiło w więzieniu gestapo przy ulicy Sterlinga w Łodzi oraz w więzieniu w Radogoszczu. Niestety zarówno w katalogu byłych więźniów Radogoszcza jak i w katalogu przedmiotowym Muzeum brak informacji o moim pradziadku. Również w aktach Zakładów Karnych w Łodzi z lat 1939-1945 (Skorowidz więźniów i wysłanych do obozów koncentracyjnych, Skorowidz więźniów więzienia ul. Sterlinga 14, Akta osobowe więźniów) nie odnaleziono takich zapisów.
W ostatnich dniach otrzymałam również negatywną kwerendę z IPN, do którego zwróciłam się z prośbą o sprawdzenie, czy wzmianka o moim pradziadku pojawia się w aktach "zespołu akt Tajnej Policji Państwowej Oddział w Łodzi [Geheime Staatpolizei Staatspolizeistelle Litzmannstadt] sygn. IPN Ld 1/8733".

2.    Pokrewieństwa z Heleną Kaźmierczak

Helena (żona Stanisława Kaźmierczaka) pisała z Kanady - dokładnie z Brantford w Ontario - listy do mojej babci (w 1977 r. i w 1979 r.). Nie znam jej nazwiska rodowego , ale z tej właśnie korespondencji wiem, że wcześniej mieszkała w Kamyku, k. Łask (woj. łódzkie), a mój pradziadek Jan Tokarek był dla niej wujem. W listach wspomina również dwie córki oraz odwiedziny u Janiny – siostry mojego dziadka Stanisława. 


 Fragment listu z 1977 r. (Nadawca: Helen Kazmierczak)

Z Kaźmierczaków pochodziła też moja 5x prababcia Anna (żona Rocha Ładziaka), jednak nie potrafię jeszcze stwierdzić, czy była ona spokrewniona z mężem Heleny.

3.    Lokalizacji zrobienia najstarszego zdjęcia, na którym wśród innych kawalerzystów na koniu jest mój pradziadek Jan Tokarek

Udało mi się co prawda ustalić, że na zdjęciu jest polska kawaleria z lat 1918-1919, o czym pisałam w poście pt. Stuletnia fotografia , jednak kluczem do pełnej deszyfracji zdjęcia jest solidna zabudowa rynku jakiegoś zasobnego miasta. Tylko jakiego?

- od strony macierzystej:

1.    Miejsca urodzenia mojej babci Józefy

Według aktu małżeństwa jest to Kraunelle – Francja. Niestety nie mogę znaleźć tego miejsca na mapie Francji.  Jeszcze niedawno wydawało mi się, że prawidłowa nazwa tej miejscowości brzmi: Craonnelle. Po pierwsze taką informację otrzymałam od jednego z użytkowników MyHeritage, pochodzącego właśnie z Francji. Merci, Vincent! Po drugie, na genealogicznych stronach francuskich, po wpisaniu nazwiska Musztuk pojawił się jeden jedyny rekord, dotyczący okresu 1916-1940, a ponieważ babcia urodziła się w 1932 roku, nie miałam wątpliwości, że odnalazłam właściwe miejsce.


Jeszcze bardziej byłam tego pewna po kliknięciu w Aisne – francuski departament w regionie Hauts-de-France. Moim oczom ukazała się poniższa informacja:  

 
Oznaczało to nic innego, niż to, że znaleziona osoba o nazwisku Musztuk urodziła się w latach 1916-1940 w Craonnelle. Z kolejnych stron dowiedziałam się, iż jest możliwość otrzymania aktu urodzenia wskazanego przodka. Dlatego też skorzystałam ze wzoru takiego pisma z tej właśnie strony i napisałam prośbę do merostwa w Craonnelle o przesłanie aktu urodzenia mojej babci. Niestety po dość długim czasie otrzymałam odpowiedź, że w Craonnelle nie odnotowano takiego dokumentu. Pisząc ten post, przyszło mi do głowy, że może rekord ten dotyczy jednego z braci babci, którzy zmarli jako niemowlęta również we Francji. Zadałam więc to pytanie drogą mailową do merostwa w Craonnelle. Pozostaje tylko cierpliwie czekać…

2.    aktu urodzenia mojego pradziadka Mikołaja Musztuka

W akcie zgonu pradziadka widnieją następujące dane: syn Michała i Anny, urodzony dnia 12.12.1882 roku, a miejsce urodzenia to: Szechin. Najprawdopodobniej chodzi o Szechynie – historyczna nazwa dzisiejszego Szeginie (do 1939 r. leżącego w granicach Polski, dzisiaj natomiast to wieś na Ukrainie), 14 km od miasta Przemyśl, o którym z kolei wiele słyszałam od zarówno od mamy, jak i babci. O zagadkowym Szechinie pisałam w Musztuk - same zagadki


Kilka miesięcy trwało ustalenie, że akt urodzenia pradziadka na pewno nie znajduje się w:

  • w aktach Parafii Greckokatolickiej w Medyce 1877-1901 (Archiwum Państwowe w Przemyślu),
  • w kościele rzymskokatolickim w Medyce (Archiwum Diecezjalne w Przemyślu),
  • w księdze greko-katolickiej dla miejscowości Torki (w USC w Medyce).
Zwróciłam się więc z kwerendą odszukania tego dokumentu w zbiorach archiwalnych AP Przemyśl dla innych niż powyższe parafie.
Spróbowałam też dotrzeć do wniosku paszportowego pradziadka, który ze względu na pracę we Francji powinien go wyrabiać w latach ok. 1920-1925. Odpowiednie pismo złożyłam więc do AP Kielce, w którym mogą być przechowywane akta dotyczące spraw paszportowych obsługiwanych przez Starostwo Powiatowe Koneckie, do którego należała wieś Sulborowice (gmina Fałków), gdzie mieszkał pradziadek Mikołaj wraz z rodziną. Dokumentacja taka może zawierać, oprócz wielu danych, również zdjęcie pradziadka, dlatego też czekam na nie z niecierpliwością.

3.    aktu małżeństwa pradziadków Michała Musztuka i Józefy z domu Kaczmarek

Zgodnie z adnotacją w akcie zgonu pradziadka, małżeństwo (zapewne cywilne) zostało zarejestrowane w 1921 r. w Pyrzycach. Niestety w USC Pyrzyce nie ma informacji o takim ślubie, a Archiwum Państwowe w Szczecinie odsyła mnie z kolei ponownie do USC Pyrzyce, gdzie po raz wtóry słyszę, że akta dla tego roku nie zachowały się.

Zastanawiające jest jednak miejsce ślubu pradziadków. Dlaczego aż w Pyrzycach? Może przed wyjazdem do Francji? Pozostaje też do rozważenia, czy gdzieś nie znajduje się akt ślubu kościelnego… Ciekawi mnie również, w jaki sposób spotkali się po raz pierwszy moi pradziadkowie, Józefa przecież była z Sulborowic, a Mikołaj z okolic Przemyśla, odległego w linii prostej ok. 300 km. Poza tym w 1921 roku pradziadek Michał miałby 39 lat, co jest dość późnym wiekiem na pierwszy ożenek.  Mogłoby więc to być jego drugie małżeństwo. Mógł być więc wdowcem.

4.    metryk parafii Stare Koźle

Metryki tej parafii nie są dostępne on-line, więc poszukiwania genealogiczne są utrudnione. Zlecanie  Archiwum Państwowemu w Opolu odszukania dokumentów metrykalnych wydłuża czas poszukiwań, a dodatkowo jest kosztowne. Natomiast kontakt z Archiwum Diecezjalnym jest możliwy zaledwie raz w tygodniu we wtorek po wcześniejszej rezerwacji terminu.

Na dzisiaj zamknę listę moich największych niewiadomych. Mam nadzieję, że w kolejnym podsumowaniu - za rok, uda mi się rozwiązać chociaż jedną zagadkę.


Statystyki bloga „Historia jednego drzewa”


Nie mogę nie wspomnieć o moim blogu, chociaż rocznica opublikowania pierwszego postu minie dopiero 8 kwietnia 2018 r.

Podsumowanie rocznych badań genealogicznych może być dobrą okazją, aby podać kilka statystyk „Historii jednego drzewa”. Na pewno pozwoli mi to za jakiś czas wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Po prawie 7 miesiącach łączna liczba wyświetleń wyniosła 4.877. To niedużo w porównaniu z blogami innych osób, ale biorąc pod uwagę fakt, że nie posiadam facebooka, a czytelnikami - oprócz użytkowników portalu www.genealodzy.pl - jest głównie najbliższa rodzina oraz kilku znajomych, nie jest to niski wynik. Poza tym statystyki nie obejmują moich własnych wyświetleń, co mogę odpowiednio parametryzować w ustawieniach strony www.blogger.com


Niezwykle ciekawie prezentuje się liczba wyświetleń według kraju

Top 10 krajów (na dzień 30.11.2017 r.)

Dość wysokie miejsce Stanów Zjednoczonych ma moim zdaniem związek z administrowaniem portalu www.blogger.com, więc wyniku tego w całości nie powinnam uwzględniać do statystyk. Na uwagę zasługuje duża liczba wyświetleń z Ukrainy. Wszak Szeginie (miejsce urodzenia mojego pradziadka) leży obecnie właśnie w granicach tego kraju.
Jako ciekawostkę dodam, że sporadycznie w statystykach wyświetleń wg kraju pojawiają się również: Australia, Indie, Filipiny czy Malediwy.  Traktuję to jednak jako przypadkowe ślady googlowania w sieci.

Statystyka wg oglądalności postów przedstawia się z kolei następująco:

 
 Top 10 postów (na dzień 30.11.2017 r.)

„Stuletnia fotografia” jest na pierwszym miejscu ze względu na udostępnienie tego postu na Facebooku przez użytkownika bloga: To ci historia!z prośbą o rozszyfrowanie zagadki: kiedy i gdzie stali na rynku kawalerzyści. Już pierwszego dnia odnotowałam ponad 200 kliknięć. To właśnie efekt facebooka, który umożliwia szybkie dotarcie do szerszego grona czytelników. Mimo sporej oglądalności, nie pojawiła się odpowiedź, w jakim miejscu mogło być zrobiono to zdjęcie.

„Listy z Auschwitz” dotyczą z kolei najbardziej wartościowych danych pozametrykalnych, do których udało mi się dotrzeć. I mimo, że rzeczywistość w obozach Auschwitz była zupełnie inna niż ta opisana w listach, ze względu na cenzurę i zakłamanie, są to namacalne dowody bezsilności i cierpienia, jakie musiały przeżywać ofiary tamtych czasów.


 - - -   c.d.n - - - 

Podsumowując, odpowiem na pytanie, po co piszę tego bloga? "Czy to nie banalne, zwykłe, powszechne...?" - zapyta ktoś. Zacytuję tutaj słowa, wypowiedziane całkiem niedawno przez aktora Andrzeja Grabowskiego: "Cóż jest bardziej banalnego niż życie, miłość i śmierć, a wobec życia, miłości i śmierci powstała najlepsza literatura..." I jeśli nawet taka literatura dla kogoś okaże się tylko nudną historią, w której brak skandali, czy nieślubnych dzieci, to nie ma większej motywacji niż słowa rodziców, według których „Historia jednego drzewa” chwyta za serce, a innym razem przeczytam również, że ktoś czeka na ciąg dalszy...

czwartek, 9 listopada 2017

Iście cygański tryb życia prapradziadka – Walentego Kucharskiego

Przeglądając metryki przodków z linii Kucharskich między wierszami próbowałam  potwierdzić lub obalić stwierdzenie, że moja prababcia Katarzyna de domo Kucharska pochodziła od Cyganów. Nic na to nie wskazywało, gdy któregoś dnia przyszło olśnienie. Podczas analizy metryk urodzenia i zgonów dzieci prapradziadka Walentego (ojca Katarzyny) doszłam do wniosku, że znalazłam wytłumaczenie. Walenty Kucharski w przeciwieństwie do swojego ojca Józefa był jak dla mnie najbardziej mobilnym przodkiem, którego udało mi się do tej pory odnaleźć. M o b i l n y - tak to bym dzisiaj nazwała. Wtedy natomiast mógł być określony mianem Cygana i co prawda przemieszczał się wraz ze swoją rodziną w promieniu 30 km, ale dotyczyło to kilku wsi oraz dwóch parafii. Krótko mówiąc, prowadził cygańskie życie, co uświadomiłam sobie na spacerze z psem któregoś jesiennego dżdżystego wieczoru, wyobrażając sobie jak po raz kolejny mój prapradziadek z dziećmi pod pachą, zabiera cały swój dobytek - pierzyny, poduchy, garnki - i zapewne wozem, ciągnionym przez konia, przenosi się do innego miejsca, które zapewni całej rodzinie dach nad głową i zagwarantuje kawałek chleba.

Poniżej mapa Powiatu Łaskiego Guberni Piotrkowskiej, gdzie czerwonym kolorem zaznaczyłam miejsca, w których pracował i zamieszkiwał wraz z rodziną ów Walenty: Grabia, Rembieszów, Kalinowa, Strońsko, Świerzyny, Wrońsko, Rychłocice... Lista nie jest jeszcze zamknięta, ponieważ nie mam informacji, gdzie został pochowany mój prapradziadek. 

Innym kolorem wyróżniłam również Kamyk (gniazdo rodzinne Tokarków, o których pisałam w: Kamyk z dziada pradziada cz. Icz. II. Z Wrońska pochodziła też moja babcia Marianna z Nawrotów, o czym opowiem w najbliższym czasie, wspominając dotychczas jedynie pradziadka, który zginął w Auschwitz (Posty: Dlaczego?   oraz Listy z Auschwitz)
Powiat Łaski Guberni Piotrkowskiej, - rok 1907
Źródło: MAPSTER - Zestawienie map 

Fragment mapki w powiększeniu

Rembieszów


Walenty przychodzi na świat w Rembieszowie, podobnie jak jego ojciec - Józef, dziadek - Tomasz i prawdopodobnie pradziadek - Paweł. Jest pierwszym z dziesięciorga, urodzonych również w Rembieszowie, dzieci małżonków Józefa Kucharskiego i Anny z Ładziaków, i jako jeden z trzech innych potomków dożywa wieku dorosłego, dając życie m.in. mojej prababci Katarzynie. Zostaje ochrzczony w Kościele w Strońsku, parafii Św. Urszuli dziewicy i męczennicy i jedenastu tysięcy dziewic. Legenda mówi, że patronka kościoła - Urszula była księżniczką bretońską, która wraz z 11 tysiącami towarzyszek została zamordowana w V wieku przez Hunów w Kolonii, kiedy wracała z pielgrzymek do Rzymu.

Akt urodzenia prapra-dziadka Walentego Kucharskiego 16.01.1858 r. (spisany w j.polskim)

Działo się we wsi Strońsko dnia 16 stycznia tysiąc osiemset pięćdziesiąt ósmego roku o godzinie drugiej po południu. Stawił się Józef Kucharski gospodarz w Rembieszowie zamieszkały lat 25 mający w obecności Feliksa Woźniczki lat 37 i Franciszka Dymiziaka lat 46 mających obydwóch gospodarzy w Rembieszowie zamieszkałych i okazał nam dziecię płci męskiej urodzone w Rembieszowie dnia 16 stycznia bieżącego roku o godzinie ósmej rano z jego małżonki Anny z Ładziaków lat 24 mającej. Dziecięciu temu na chrzcie świętym odbytym w dniu dzisiejszym nadane zostało imię Walenty a rodzicami jego chrzestnymi byli wyżej wspomniany Feliks Woźniczka i Józefa Partyczyńska. Akt ten stawającym i świadkom przeczytany został i podpisany przez nas. Stawający i świadkowie pisać nie umieją.

Po wczytaniu się w treść metryki dowiaduję się, że Walenty - urodzony 16 stycznia 1858 roku o godzinie ósmej rano - zostaje ochrzczony tego samego dnia o godzinie drugiej po południu. I o ile mogę sobie wyobrazić sytuację, gdy 26 lat wcześniej w takim samym czasie po urodzeniu, z tymże w miesiącu czerwcu, został ochrzczony jego ojciec Józef, to dużo ciężej jest mi zobaczyć oczyma wyobraźni, jak ojciec wraz ze świadkami i chrzestnymi pokonuje kilka kilometrów w śniegu i mrozie z maleńkim dzieciątkiem oderwanym od piersi matki, by dotrzeć do najbliższej parafii i ochrzcić nowonarodzone dziecię.

Walenty ma 5 lat, gdy w 1863-64 ostatecznie zlikwidowano odrębność Królestwa Polskiego, a dwa lata później dokonano nowego podziału administracyjnego na gubernie, poddając kraj intensywnej rusyfikacji, co widać na przykładzie metryk, które od tego czasu są pisane cyrylicą. Był to również początek problemów z nazwiskami, gdyż nazwiska obcojęzyczne lub z użyciem specyficznych polskich znaków tłumaczono na język rosyjski, dając później dobrowolność interpretacji w tłumaczeniu nazwiska z powrotem na język polski. Stąd pojawiało się wiele różnych jego wersji. Tylko niektórzy księża stosowali zasadę, by po zapisie imienia i nazwiska w języku rosyjskim, wpisywać te dane w nawiasie w języku polskim. Nowością dla metryk spisywanych w tym okresie było zastosowanie podwójnego datowania wydarzeń według kalendarza juliańskiego i gregoriańskiego. Dla wyjaśnienia dodam, że kalendarz juliański obowiązywał w Europie przez wiele stuleci, a dzisiaj jest podstawą roku liturgicznego w Kościele Prawosławnym. Wprowadzony w 1582 roku przez papieża Grzegorza XIII kalendarz gregoriański miał na celu zsynchronizowanie go z kalendarzem  astronomicznym, dzięki czemu pory roku wypadają teraz zawsze dokładnie w tych samych częściach roku kalendarzowego.

Prawie 24-letni Walenty dnia 21 listopada 1881 roku zawiera w strońskim kościele religijny związek małżeński z Urszulą Gładysiak (córką Walentego i Anastazji Rosiak).

Akt ślubu 2x pradziadków Walenty Kucharski i Urszula Gładysiak vel Gładysz 21.11.1881 r.
(spisany w j. rosyjskim)

Równiutko napisane literki zarejestrowanych metryk parafialnych są dla mnie trudnym do rozszyfrowania tekstem. Dopiero po przetłumaczeniu na język polski mogę delektować się każdym słowem wiele wnoszącym do moich poszukiwań. W tym momencie, po raz kolejny ślę podziękowania dla Pana Czarka.


Działo się w osadzie Strońsko 9. /21./listopada 1881 r. o godz. 11 /napisano po południu/.
Ogłaszamy, że w obecności świadków: Marcina Kościelniaka, lat 43 i Mateusza Michalczaka, lat 33, rolników żyjących w Rembieszewie, zawarto w dniu dzisiejszym religijny związek małżeński między Walentym Kucharskim, lat 24, kawalerem, poprzednio służącym we wsi Grabia, teraz żyjącym przy rodzicach we wsi Rembieszewo, tamże urodzony, synem Józefa Kucharskiego, rolnika i jego żony Anny z d. Ładziak i Urszulą Gładysiak, panną, lat 20, urodzoną we wsi Rembieszewo, tamże przy rodzicach żyjąca, córką Walentego Gładysiak rolnika i jego żony Anastazji z d. Rosiak. Ślub poprzedziły 3 zapowiedzi. Pozwolenie na ślub młodej dano słownie. Nowożeńcy oświadczyli, że nie zawarli umowy przedślubnej. Akt ten przeczytano niepiśmiennym.

Czym zajmował się Walenty? Przed ślubem z Urszulą - w 1881 roku służy we wsi Grabia w folwarku, zamieszkałym przez szlachcica wraz ze swą rodziną. Płaca czeladzi folwarcznej, oprócz wyżywienia i zamieszkania, szczególnie w formie pieniędzy i odzieży, była sposobem na odciążenie wielodzietnej rodziny.

Wędrówki Walentego z żoną Urszulą mogę prześledzić dzięki zapisom kolejnych metryk parafialnych, z których jednoznacznie wynika że rodzina nie miała stałego miejsca zamieszkania. Ksiądz sporządzający w 1882 roku akt urodzenia pierwszego dziecka - de facto mojej prababci Katarzyny (1882-1968), nazywa Walentego - włościaninem we wsi Rembieszowie zamieszkałym, co oznacza nic innego jak mieszkańca wsi, w której to przychodzi na świat jeszcze trzech synów:  Piotr (ur. 1886 r.), Jan (1888-1891), który umiera w Rembieszowie jako 2-letnie dziecko oraz Józef (1891-1891), żyjący zaledwie kilka miesięcy.

Dwór w Rembieszowie (zniszczony po 1945 r.) 
 Źródło: Zapolice.pl

Nie dotrwał do naszych czasów parterowy dwór w Rembieszowie wzniesiony na przełomie wieków XVIII i XIX (rozebrany po II wojnie światowej), będący gniazdem rodzinnym Rembieskich, a przed 1939 rokiem należący do Eugeniusza Zielińskiego. Zachowana z tamtego okresu brama prowadzi jedynie do dawnego przydworskiego parku, gdzie znajduje się murowana kaplica z XIX w., w której do dzisiaj odbywają się podczas świąt msze dla miejscowej ludności.

Zachowana brama
Źródło: Zamki łódzkie
Kaplica dworska w Rembieszowie
Źródło: Kultuta Łódź

Kalinowa


Po niespełna 10 latach los rzuca Walentego wraz z żoną i dziećmi (9-letnią Katarzyną, 5-letnim Piotrem i kilkumiesięcznym Józefem) 2 km dalej, o czym dowiaduję się z aktu zgonu najmłodszego syna Józefa, który pod koniec roku 1891 umiera jako kilkumiesięczne dzieciątko. Tutaj rodzi się kolejna dwójka dzieci: Kazimierz (ur. 27.02.1893 r.) i Tekla (ur. 21.09.1895 r.).

W Kalinowie Walenty jest sługą dworskim, a zachowany dwór murowany pozwala mi wyobrazić sobie, w jakim otoczeniu pracował i mieszkał mój przodek. Pierwotnie klasycystyczny dworek (nieznanego autora) z 1820 r., dwutraktowy, z umieszczonym na osi i wspartym na kolumnach portykiem, nakrytym naczółkowym dachem, nosi jednak ślady licznych przebudów i jedynie jego bryła mogła pozostać zbliżona do tej sprzed prawie dwóch wieków.


Dwór z 1820 r. w Kalinowej (widok z przodu oraz od strony ogrodu) 
Fot. Janusz Marszałkowski Źródło: Wsie sieradzkie - Kalinowa
Dwór w Kalinowie (Stan obecny) 
Źródło: Zapolice.pl

Strońsk i Świerzyny


Rodzina Kucharskich nie zagrzewa na długo miejsca w Kalinowie. Niespełna 3 lata później przenosi się tym razem na kilka miesięcy do odległego ponad 20 km Strońska, gdzie przychodzi na świat kolejne dzieciątko - Stefan (1898- 1899), który umiera jako kilkumiesięczne dziecko już w odległej kilka kilometrów od Strońska  - Świerzynie, gdzie Walenty jest nadal sługą dworskim. W tym miejscu rodzą się też: Marianna (1900-1902), która również umiera w wieku dziecięcym przed narodzeniem ostatniego syna Antoniego  (ur. 01.01.1903 r.)

Niestety nie zachowały się dwory Feliksa Rojewskiego w Strońsku oraz Marcelego Kokczyńskiego w Świerzynach. Pozostałe resztki parku podworskiego w Strońsku stanowią relikt XIX – wiecznego zespołu dworsko – ogrodowego, gdzie najcenniejszymi zabytkami są jesion wyniosły i lipy rosnące wzdłuż alei wjazdowej. W głębi parku znajdują się ślady fundamentów budynku dworu oraz położonej za nim oficyny.

Park podworski w Strońsku
Źródło: Strońsko- wieś

Trudno powiedzieć, jak długo w Świerzynie zamieszkiwała rodzina prapradziadków. Wiem natomiast, że spośród dziewięciorga dzieci Walentego i Urszuli, tylko czworo dożyło dorosłości, przedłużając linię Kucharskich. To czasy, gdy małe dzieci umierały w wieku dziecięcym  i tylko nasza wyobraźnia pozwala nam zobaczyć żonę Walentego, opłakującą śmierć swych pociech i ze szlochem na ustach mówiącą: "Bóg dał, Bóg wziął, niech będzie Jego wola".
Potomkowie Walentego i Urszuli małżonków Kucharskich

Wrońsko


W 1914 roku 56- letni Walenty Kucharski wraz z rodziną mieszka we Wrońsku (oddalonym 27 km od ostatniego miejsca zamieszkania - Świerzyny), gdzie jest służącym, o czym wspomina akt małżeństwa z Agnieszką Klara z 1915 roku, w którym to odnotowano również zgon żony Urszuli oraz błędnie podano nazwisko rodowe matki (Florczak zamiast Ładziak) oraz wiek Walentego (48 lat zamiast 56 lat). Najmłodszy syn Antoni ma wówczas 11 lat, stąd potrzeba powtórnego ożenku. Ślub odbywa się dnia 7 lutego 1915 r. w parafii Rychłocice, skąd pochodzi 27-letnia panna młoda - córka zmarłych Michała i Józefy z Puchalskich małżonków Klarów. 


Działo się we wsi Rychłocice, dwudziestego 5  stycznia /7 lutego/ 1915 roku, o godzinie pierwszej po południu. Oświadcza się, że w obecności świadków Rocha Światłego czterdzieści lat mającego i Józefa Domańskiego sześćdziesiąt lat mającego obu rolników z Rychłocic zawarto dziś religijny związek małżeński między Walentym Kucharskim czterdzieści osiem lat mającym, wdowcem po zmarłej jego żonie Urszuli z Gładysiaków ubiegłego roku, urodzonym w Rembieszowie w parafii Strońsk, zamieszkałym jako służący we Wrońsku, synem zmarłych Józefa i Anny z Florczaków małżonków Kucharskich, a Agnieszką Klara panną, dwadzieścia siedem lat mającą, urodzoną w Głuchowie, a zamieszkałą przy rodzinie w Rychłocicach, córką zmarłych Michała i Józefy z Puchalskich małżonków Klarów. Małżeństwo to poprzedziły trzy zapowiedzi ogłoszone w tutejszym kościele parafialnym, w dniach jedenastego /dwudziestego czwartego/, osiemnastego /trzydziestego pierwszego/ stycznia i dwudziestego piątego stycznia /siódmego lutego/ tego roku. Nowożeńcy oświadczyli że umowy przedślubnej nie zawarli. Religijny obrzęd małżeństwa odprawiony został w dniu dzisiejszym przez Księdza Ed. Gruszczyńskiego Proboszcza Parafii Brzyków. Akt ten Nowożeńcom i świadkom niepiśmiennym przeczytano przez Nas tylko podpisano.

Czy tułacze życie Walentego ma finisz we Wrońsku? Tego nie jestem na dzisiaj w stanie stwierdzić. Metryki parafii Brzyków, do której należy Wrońsko są dostępne do roku 1915, nie posiadam więc informacji o tym, czy Agnieszka de domo Klara obdarza Walentego kolejnymi potomkami oraz gdzie zamieszkuje rodzina. Do odkrycia pozostaje też odpowiedź na pytania: Jak długo żył prapradziadek i gdzie został pochowany? Wierzę jednak, że wkrótce jakieś drzwi otworzą się przede mną, by poznać kolejne informacje na temat tej gałęzi mojego drzewa.

Źródła:

  1. Wsie sieradzkie
  2. Akta stanu cywilnego Parafii Rzymskokatolickiej w Strońsku