niedziela, 21 maja 2017

Kamyk - z dziada pradziada cz. II (od Rocha do Jana)

W dalszym ciągu jesteśmy w Kamyku, gdzie mieszkał, a może również urodził się mój prapraprapradziadek po mieczu - Michał Tokarek, jego syn Adam oraz siedmioro wnuków, w tym mój prapradziadek Roch, o czym było w Części I


Roch - 2 x pradziadek


Roch Tokarek przyszedł na świat 6 sierpnia 1858 roku jako piąte dziecko małżonków Adama i Marianny (z d. Kliczber). Jeszcze przed jego narodzeniem, dokładnie 6 miesięcy wcześniej, rodzice wraz z trzema córkami (11 letnią Elżbietą, prawie 10 letnią Katarzyną i 4 letnią Franciszką) przeżywają śmierć rocznego Józefa. Roch jest więc wyczekiwanym synem. Odnajdując jego akt urodzenia, widzę maleńkie bezbronne dzieciątko i z przerażeniem myślę, że w tamtych latach umierało bardzo dużo dzieci poniżej drugiego roku życia. Gdyby małego Roszka spotkał ten sam los, nie byłoby ani jego dzieci, ani dzieci tych dzieci, ani mojego Taty, ani mnie...

Akt urodzenia Rocha Tokarek – 1858 rok

Przez 5 kolejnych lat Roch jest jedynym chłopcem, a nad jego kołyską nachylały się trzy starsze siostry. Kilka dni po jego 5-tych urodzinach przychodzi na świat brat Franciszek, a po kolejnych 4 latach - Ignacy. Najstarsza siostra Rocha ma wówczas już 20 lat.

Przed skończeniem przez Rocha 14 lat, na początku stycznia 1872 roku umiera jego starsza siostra Franciszka, a po dwóch dniach - najbliższa sercu osoba - matka Marianna. Jakież cierpienie musiał przeżywać chłopiec. Jak trudno zrozumieć stratę najbliższych osób. W wielkim smutku mijają zimowe miesiące: styczeń i luty. Z nadejściem wiosny ojciec Rocha podejmuje decyzję, aby gospodarstwem i dziećmi zaopiekowała się kobieca ręka. Wybór pada na zamieszkałą w Kamyku 56-letnią Brygidę Skorupa (z domu Pająk) - wdowę od 11 lat, która od tego momentu zastępuje dzieciom matkę. Po ślubie, który odbył się 30 kwietnia 1872 roku, do domu wprowadza się również jej 14-letnia córka Marianna. Pozostałe dzieci Brygidy (synowie: Tomasz oraz Józef, a także córka Zofia) zdążyły już założyć swoje rodziny.

Roch zwleka z wyborem partnerki na resztę życia. Jeszcze przez 2 lata po śmierci ojca w 1880 roku pełni rolę głowy domu i zastępuje ojca młodszym braciom: Ignacemu (13 lat) i Franciszkowi (17 lat). Wreszcie 15 stycznia 1882 roku 23-letni Roch staje na ślubnym kobiercu w nowo wybudowanym kościele Św. Jana Chrzciciela w Brzykowie, a jego wybranką jest młodziutka 17-letnia Katarzyna Skoczylas z pobliskiego Zakurowa. 


Patrząc na metrykę ślubu spisaną w języku rosyjskim, widzę jak historia Polski z okresu zaborów dotyka moich przodków (poniżej przetłumaczona treść aktu małżeństwa z 1882 r.):

Działo się we wsi Brzykowie trzeciego /piętnastego/ stycznia tysiąc osiemset osiemdziesiątego drugiego roku o godzinie dziesiątej rano. Oświadcza się, że w obecności świadków: Jakuba Imielskiego pięćdziesiąt lat mającego i Szczepana Malarczyka pięćdziesiąt lat mającego obu rolników z Kamyka zawarto dziś religijny związek małżeński między: Rochem Tokarkiem kawalerem, synem zmarłych Adama Tokarka i jego żony Marianny z domu Kliczber, urodzonym i zamieszkałym rolnikiem w Kamyku, dwadzieścia trzy lata mającym i Katarzyną Skoczylas panną, córką zmarłego Kajetana i żyjącej jego żony Agnieszki z domu Pielucha, urodzoną i zamieszkałą u matki rolniczki w Zakurowiu, siedemnaście lat mającą. Małżeństwo to poprzedziły trzy zapowiedzi ogłoszone w tutejszym kościele parafialnym dwudziestego grudnia /pierwszego stycznia/, dwudziestego siódmego grudnia /ósmego stycznia/, trzeciego /piętnastego/ stycznia bieżącego roku. Nowożeńcy oświadczyli, że nie zawarli oni między sobą umowy przedślubnej. Pozwolenie matki młodej będącej przy akcie nastąpiło ustnie. Akt ten Nowożeńcom i świadkom niepiśmiennym przeczytano przez Nas tylko podpisano.

Młodzi małżonkowie niedługo cieszą się swoją obecnością. I nie dlatego, że przychodzi na świat potomstwo, a z powodu śmierci młodej żony. Roch i Katarzyna byli małżeństwem niespełna 2 lata. 5 grudnia 1883 roku o godzinie 7 wieczorem Roch żegna się na zawsze ze swoją Katarzyną, która nie zdążyła nawet dać mu potomstwa. Śmierć zgłaszają rolnicy z Kamyka, myląc niestety imię Katarzyny oraz nazwisko panieńskie jej matki (w metryce widnieje Marianna, a nazwisko matki to Wlaźlak zamiast Pielucha, jednak pozostałe fakty są niezaprzeczalne).


Działo się we wsi Brzykowie dwudziestego piątego listopada /siódmego grudnia/ tysiąc osiemset osiemdziesiątego trzeciego roku o godzinie dziesiątej rano. Stawił się Roch Pędziwiatr czterdzieści lat mający i Józef Stolarek dwadzieścia sześć lat mający obaj rolnicy z Kamyka i oświadczyli że dwudziestego trzeciego listopada /piątego grudnia/ bieżącego roku o godzinie siódmej wieczorem zmarła w Kamyku Marianna Tokarek zamężna, córka zmarłego Kajetana Skoczylasa i żyjącej Agnieszki z domu Wlaźlak, urodzona w Zakurowiu, zamieszkała rolniczka w Kamyku, dziewiętnaście lat mająca, pozostawiła po sobie owdowiałego męża Rocha Tokarka. Po naocznym przekonaniu się o zgonie Marianny Tokarek, Akt ten obecnym niepiśmiennym przeczytano, przez Nas tylko podpisano.

Życie toczy się dalej, a ciężka praca nie pozwala długo przeżywać śmierci ukochanej. I tak w następnym miesiącu - już 1884 roku Roch zostaje mężem rówieśniczki - Józefy Krzoska (z domu Malarczyk), wdowy po zmarłym dwa lata wcześniej Piotrze Krzoska.


Działo się we wsi Brzykowie pierwszego /trzynastego/ stycznia tysiąc osiemset osiemdziesiątego czwartego roku o godzinie trzeciej po południu. Oświadcza się, że w obecności świadków Jakuba Imielskiego pięćdziesiąt lat mającego i Franciszka Malarczyka czterdzieści cztery lata mającego obu rolników z Kamyka zawarto dziś religijny związek małżeński między: Rochem Tokarkiem wdowcem po zmarłej w Kamyku dwudziestego trzeciego listopada /piątego grudnia/ ubiegłego roku Mariannie Tokarek z domu Skoczylas, synem zmarłych Adama Tokarka i jego żony Marianny z domu Kliczber, urodzonym i zamieszkałym rolnikiem w Kamyku, dwadzieścia pięć lat mającym i Józefą Krzoska wdową po zmarłym Piotrze Krzoska w Zakurowie pierwszego /trzynastego/ marca tysiąc osiemset osiemdziesiątego pierwszego roku, córką zmarłego Mateusza Malarczyka i żyjącej jego żony Małgorzaty z domu Skorupa, urodzoną i zamieszkałą u matki wyrobnicy w Kamyku, dwadzieścia sześć lat mającą. Małżeństwo to poprzedziły trzy zapowiedzi ogłoszone w tutejszym Kościele Parafialnym osiemnastego /trzydziestego/ grudnia ubiegłego roku, dwudziestego piątego grudnia ubiegłego roku /szóstego stycznia bieżącego roku/, pierwszego /trzynastego/ stycznia bieżącego roku. Nowożeńcy oświadczyli, że nie zawarli oni między sobą umowy przedślubnej. Akt ten Nowożeńcom i świadkom niepiśmiennym przeczytano przez Nas tylko podpisano.

Kościół św. Jana Chrzciciela (wybudowany w latach 1860-72)
Źródło: Polska niezwykła

Czy to był ślub z miłości? Czy, aby zapomnieć o cierpieniu i samotności, Roch postanowił rozejrzeć się za wolną panną na wydaniu, a że w okolicy była młoda jeszcze wdowa, decyzja była szybka, tym bardziej że łączyło ich wspólne nieszczęście. A może swat zakołatał do drzwi Rocha, widząc jego strapienie, otrzymując za to zapłatę? Mógł też wypatrzeć Józefę w kościele lub w drodze do kościoła, a może sama Józefa dostrzegła w młodym wdowcu męża na dobre i złe...

Tak czy inaczej, jeszcze tego samego roku przed Bożym Narodzeniem przychodzi na świat ich pierwszy wspólny potomek - Antonina (1884). Po ponad 3 latach w maju 1888 roku rodzina zostaje powiększona o wymarzonego przez Rocha - syna Jana (mój pradziadek), a następnie w odstępach czterech kolejnych lat rodzą się córki: Marianna (1892) i Marcjanna (1896). Ta druga niestety umiera jako niespełna dwuletnie dziecko. Ostatni rodzi się Józef (1899), który również umiera po 3 miesiącach od narodzin.

W każdej metryce urodzenia zapisana jest informacja o tym, że Roch to rolnik z Kamyka. Sięgam więc do „Chłopów” - lektury ze szkolnych lat, w której Władysław Reymont urodzony w niedalekiej okolicy w tym samym roku, co młodszy brat Rocha – Ignacy, opisuje wieś pod koniec XIX wieku, ukazując  prace podczas 4 pór roku:

Wiosną "ziemia aż się prosi o obróbkę, czas na orki, czas na siewy, czas na wszystkie roboty..."
Latem natomiast "jakby zmówieni wszyscy zaczęli wychodzić do żniwa, że ano z każdej chałupy ruszali całą gromadą, z każdej chałupy błyskały sierpy i kosy, z każdego obejścia wytaczały się wozy na miedze i polne drożyny. [...] na wszystkich polach, jak jeno było można sięgnąć okiem, w straszliwym skwarze, wśród zbóż złotawych, w rozmigotanym i ślepiącym powietrzu, od świtu do późnego wieczora połyskiwały sierpy i kosy, bielały koszule, czerwieniały wełniaki, gmerali się niestrudzenie ludzie i szła cicha, wytężona robota i nikto się już nie lenił, na somsiadów nie oglądał, o niczym drugim nie myślał, a jeno, przygięty nad zagonem kiej wół, w pocie czoła pracował."
Jesień to pora wykopek. "W cichości, że ino słychać było dziabanie motyczek o twardą ziemię, a czasem suchy dźwięk żelaza o kamień. Czasami ktoś niektoś wyprostował zgięty i zbolały grzbiet, odetchnął głęboko, popatrzył bezmyślnie na siejącego przed nimi i znowu kopał, wybierał z szarej ziemi żółte ziemniaki i rzucał do kosza przed się stojącego."
Zimą "naród oderwał ręce spracowane od matki ziemi, to i podnosił przygięte karki, podnosił zafrasowane dusze, prostował się, rozrastał i równał jeden z drugim w wolności, w odpoczywaniu..."

Jak widać praca rolnika to ciężki chleb. Wymagała do Rocha ciągłego zaangażowania i siły fizycznej, a zbiory były uzależnione od pogody oraz narażone na nieszczęścia, takie jak pożary, o których pisze: Tydzień Piotrkowski 1902 nr 23:
 
W części: Kronika Piotrkowska dowiaduję się, że w nocy z 28 na 29 maja, w przeddzień uroczystości Bożego Ciała spłonęło w Kamyku 12 chałup, 2 stodoły i kilka chlewików. Gdyby nie ratunek i pomoc z Konopnicy, cała wieś i folwark poszłaby z dymem...

Wzmianka o kolejnym pożarze pojawia się w: Gazecie Świątecznej z 1903 nr 1173  
We wsi Kamyku, w pow. łaskim, gub. piotrkowskiej spalił się dom służby folwarcznej i 8 gospodarstw włościańskich.

Można sobie wyobrazić, jak całe społeczeństwo odbudowywało spalone chałupy czy stodoły. Wzajemna pomoc była niezbędna, szczególnie w okresie wiosennych prac polowych. W tym momencie przypominam sobie opowieści cioci Reginy o moim dziadku, który co prawda w późniejszych latach, ale również w Kamyku, potrafił wybudować najsolidniejszą stodołę i pomagał w tym również sąsiadom, pracując od świtu do nocy. Takie geny musiał odziedziczyć od przodków.

Oprócz pożarów, pojawiają się również choroby zakaźne zwierząt, o czym wspomina Dziennik polityczny, przemysłowy, ekonomiczny, społeczny i literacki „Rozwój” 1909 nr 155 w części: Kronika


 

Czy Roch przeżył I wojnę światową, po zakończeniu której Polska odzyskała suwerenność w dniu 11 listopada 1918 roku? To pytanie pozostaje jeszcze bez odpowiedzi, ponieważ w dostępnych on-line metrykach parafii Brzyków (do 1913 roku) nie znalazłam aktu zgonu prapradziadka. Zakładając, że doczekał wolnej Polski, w 1919 roku miałby 60 lat.

Jan - pradziadek 


O pradziadku Janie pisałam, wspominając o Stuletniej fotografii Jan to jedyny męski potomek Rocha, który przedłużył linię nazwiska Tokarek. Jest jednym z pięciorga dzieci małżonków z Kamyka, z których dwie córki również zakładają rodziny, a dwoje niestety umiera przed skończeniem 2 lat.

Jan przychodzi na świat w 1888 roku, pod koniec miesiąca maja, który w rolnictwie jest jednym z najbardziej intensywnych miesięcy. Wyobrażam sobie brzemienną Józefę, która nie miała możliwości oszczędzać się szczególnie w okresie nasilonych prac polowych. Już dwa dni po narodzinach Jan zostaje ochrzczony, a rodzicami chrzestnymi są Łukasz Skał i Franciszka Tokarek.


Metryka urodzenia Jana (w j.rosyjskim) 

Działo się we wsi Brzyków osiemnastego /trzydziestego/ maja tysiąc osiemset osiemdziesiątego ósmego roku o godzinie dwunastej rano. Stawił się Roch Tokarek rolnik z Kamyka, dwadzieścia osiem lat mający, w obecności Łukasza Skał, kowala trzydzieści osiem lat mającego i Grzegorza Bednarka rolnika pięćdziesiąt lat mającego, obu z Kamyka, i okazał Nam dziecię płci męskiej, w Kamyku urodzone szesnastego /dwudziestego ósmego/ bieżącego miesiąca i roku o godzinie jedenastej wieczorem z jego żony Józefy z Malarczyków dwadzieścia osiem lat mającej. Dziecięciu temu na Chrzcie Świętym odprawionym w dniu dzisiejszym nadano imię Jan, a chrzestnymi byli: Łukasz Skał i Franciszka Tokarek. Akt ten oświadczającemu i świadkom niepiśmiennym przeczytano, przez Nas tylko podpisano.

Dzieciństwo mojego pradziadka przypadło na lata jeszcze przed I wojną światową. W Polsce, od 100 lat nie znającej wolności, powstał ruch ludowy, który na początku walczył właśnie o poprawę chłopskiej doli. Jan jako dziecko nasiąknął więc hasłami, które wzywały cały naród do walki o niepodległą Polskę.

W styczniu 1910 roku 21-letni Jan staje na ślubnym kobiercu w pięknie zdobionym barokowym kościele p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w parafii widawskiej, do której należała panna młoda - Katarzyna Kucharska starsza o 6 lat zamieszkała w Podgórzu, oddalonym o ponad 12 km. od Kamyka. 


Wnętrze kościoła w Widawie 
Źródło: Polska niezwykła
Przed tym ołtarzem ślubowali moi pradziadkowie Jan Tokarek i Katarzyna z Kucharskich

Działo się w Widawie siedemnastego /trzydziestego/ stycznia tysiąc dziewięćset dziesiątego roku o godzinie pierwszej po południu. Oświadcza się, że w obecności świadków Marcina Rakocińskiego czterdzieści pięć lat mającego i Jana Krzyżańskiego sześćdziesiąt lat mającego, obu wyrobników z Podgórza zawarto dziś religijny związek małżeński między Janem Tokarkiem, kawalerem, dwadzieścia jeden lat mającym, urodzonym w Kamyku w parafii Brzyków i tamże jako wyrobnik zamieszkałym, synem Rocha i Józefy z Malarczyków małżonków Tokarków rolników i Katarzyną Kucharską, panną, wyrobnicą, dwadzieścia siedem lat mającą, urodzoną w Rembieszowie w parafii Strońsk, zamieszkałą w Podgórzu, córką Walentego i Urszuli z Gładyszów małżonków Kucharskich wyrobników. Małżeństwo to poprzedziły trzy zapowiedzi ogłoszone w tutejszym i brzykowskim kościele parafialnym w dniach trzeciego /szesnastego/, dziesiątego /dwudziestego trzeciego/ i siedemnastego /trzydziestego/ stycznia bieżącego roku. Nowożeńcy oświadczyli że umowy przedślubnej nie zawarli. Religijny ten obrzęd małżeństwa odprawiony został przez Księdza Stanisława Żerańskiego miejscowego proboszcza. Akt ten obecnym nowożeńcom i świadkom niepiśmiennym przeczytano przez Nas tylko podpisano.

Jeszcze w tym samym roku w listopadzie o godzinie 5 rano rodzi się w Kamyku córka Marianna, która tego samego dnia o 3 po południu zostaje ochrzczona, a rodzicami chrzestnymi są: Józef Wojdyła i Marianna Tokarek. W akcie urodzenia córki z 1910 r. Jan jest określany wyrobnikiem  - czyli robotnikiem dniówkowym, oznaczającym osobę wynajmującą się do różnych prac fizycznych. Możliwe, że nie posiadał własnej ziemi, a pracował sezonowo u innych gospodarzy. Praca bez stałego etatu wynagradzana dniówkami nie gwarantowała więc utrzymania całej rodziny.

Niestety córka Marysia umiera, mając kilka miesięcy i dopiero narodziny Janiny w 1912 roku pozwalają małżonkom w pełni cieszyć się rodzicielstwem. Rodzinną sielankę przerywa niestety I wojna światowa. To z tego powodu Janina jest jedynaczką przez 5 lat, po których 2 lutego 1917 roku na świat przychodzi pierworodny syn Kazimierz – ostatni potomek rodziny Tokarków urodzony w Polsce, będącej jeszcze pod zaborami.

Po zakończeniu I wojny światowej Jan dostaje się do kawalerii konnej, będącej jedną z trzech – oprócz piechoty i artylerii - głównych rodzajów broni Wojska Polskiego II RP.
Dla przypomnienia fragment zdjęcia, które było dla mojego dziadka Stanisława wielką pamiątką.

Ok. 1918-1919 r.

Kolejny syn - Stanisław (mój dziadek) przychodzi na świat w 1921 roku jako ostatnie dziecko Jana i Katarzyny i ma to szczęście, że rodzi się już w wolnej Polsce.


Poniżej jedyne zdjęcie, którego jestem w posiadaniu, przedstawiające moich pradziadków z dziećmi. Gdyby założyć, że najstarsza córka Janina ma na nim około 20 lat, byłby to rok 1932. Pradziadek Jan miałby wówczas 44 lata, a prababcia Katarzyna - 50. Możliwe, że w środku siedzi 11-letni Stanisław (mój dziadek).


Rodzinie Tokarków udaje się przeżyć II wojnę światową, po zakończeniu której dzieci Jana i Katarzyny zakładają swoje rodziny. Niestety nawet mój dziadek już nie udzieli odpowiedzi na moje pytania o tamte czasy... Pradziadek Jan umiera rok po wojnie - w maju 1946 roku, a mój dziadek Stanisław - przed moim narodzeniem, więc nie miałam okazji usłyszeć z jego ust opowieści rodzinnych. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się dotrzeć do dokumentów tego właśnie okresu moich przodków. Możliwe też, że planowane w tym roku odwiedziny Kamyka, odkryją przede mną brakujące informacje w historii mojego drzewa.

Postać mojego dziadka Stanisława, również urodzonego w Kamyku, przedstawię jednak jako osobną historię...


Źródła informacji:

Wsie sieradzkie - Kamyk 

3 komentarze :

  1. Beatko jestem pod wrażeniem, tyle faktów i forma w jakiej to jest napisane po prostu super- czyta się jak opowieść. Tak trzymaj.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic dodać , nic ująć . Wzruszyłam się tak to pięknie opisałaś . Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anetko, teraz widzisz jak pusto w okienku Twojego dziadka Kazimierza. Z przyjemnością zaktualizuję nasze wspólne drzewko o fotkę, na którą czekam z niecierpliwością :-)

      Usuń

Czy jesteś robotem?

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.