Roch - 2 x pradziadek
Akt urodzenia Rocha Tokarek – 1858 rok
Przez 5 kolejnych lat Roch jest jedynym chłopcem, a nad jego kołyską nachylały się trzy starsze siostry. Kilka dni po jego 5-tych urodzinach przychodzi na świat brat Franciszek, a po kolejnych 4 latach - Ignacy. Najstarsza siostra Rocha ma wówczas już 20 lat.
Przed skończeniem przez Rocha 14 lat, na początku stycznia 1872 roku umiera jego starsza siostra Franciszka, a po dwóch dniach - najbliższa sercu osoba - matka Marianna. Jakież cierpienie musiał przeżywać chłopiec. Jak trudno zrozumieć stratę najbliższych osób. W wielkim smutku mijają zimowe miesiące: styczeń i luty. Z nadejściem wiosny ojciec Rocha podejmuje decyzję, aby gospodarstwem i dziećmi zaopiekowała się kobieca ręka. Wybór pada na zamieszkałą w Kamyku 56-letnią Brygidę Skorupa (z domu Pająk) - wdowę od 11 lat, która od tego momentu zastępuje dzieciom matkę. Po ślubie, który odbył się 30 kwietnia 1872 roku, do domu wprowadza się również jej 14-letnia córka Marianna. Pozostałe dzieci Brygidy (synowie: Tomasz oraz Józef, a także córka Zofia) zdążyły już założyć swoje rodziny.
Roch zwleka z wyborem partnerki na resztę życia. Jeszcze przez 2 lata po śmierci ojca w 1880 roku pełni rolę głowy domu i zastępuje ojca młodszym braciom: Ignacemu (13 lat) i Franciszkowi (17 lat). Wreszcie 15 stycznia 1882 roku 23-letni Roch staje na ślubnym kobiercu w nowo wybudowanym kościele Św. Jana Chrzciciela w Brzykowie, a jego wybranką jest młodziutka 17-letnia Katarzyna Skoczylas z pobliskiego Zakurowa.
Patrząc na metrykę ślubu spisaną w języku rosyjskim, widzę jak historia Polski z okresu zaborów dotyka moich przodków (poniżej przetłumaczona treść aktu małżeństwa z 1882 r.):
Działo się we wsi Brzykowie trzeciego /piętnastego/ stycznia tysiąc osiemset osiemdziesiątego drugiego roku o godzinie dziesiątej rano. Oświadcza się, że w obecności świadków: Jakuba Imielskiego pięćdziesiąt lat mającego i Szczepana Malarczyka pięćdziesiąt lat mającego obu rolników z Kamyka zawarto dziś religijny związek małżeński między: Rochem Tokarkiem kawalerem, synem zmarłych Adama Tokarka i jego żony Marianny z domu Kliczber, urodzonym i zamieszkałym rolnikiem w Kamyku, dwadzieścia trzy lata mającym i Katarzyną Skoczylas panną, córką zmarłego Kajetana i żyjącej jego żony Agnieszki z domu Pielucha, urodzoną i zamieszkałą u matki rolniczki w Zakurowiu, siedemnaście lat mającą. Małżeństwo to poprzedziły trzy zapowiedzi ogłoszone w tutejszym kościele parafialnym dwudziestego grudnia /pierwszego stycznia/, dwudziestego siódmego grudnia /ósmego stycznia/, trzeciego /piętnastego/ stycznia bieżącego roku. Nowożeńcy oświadczyli, że nie zawarli oni między sobą umowy przedślubnej. Pozwolenie matki młodej będącej przy akcie nastąpiło ustnie. Akt ten Nowożeńcom i świadkom niepiśmiennym przeczytano przez Nas tylko podpisano.
Młodzi małżonkowie niedługo cieszą się swoją obecnością. I nie dlatego, że przychodzi na świat potomstwo, a z powodu śmierci młodej żony. Roch i Katarzyna byli małżeństwem niespełna 2 lata. 5 grudnia 1883 roku o godzinie 7 wieczorem Roch żegna się na zawsze ze swoją Katarzyną, która nie zdążyła nawet dać mu potomstwa. Śmierć zgłaszają rolnicy z Kamyka, myląc niestety imię Katarzyny oraz nazwisko panieńskie jej matki (w metryce widnieje Marianna, a nazwisko matki to Wlaźlak zamiast Pielucha, jednak pozostałe fakty są niezaprzeczalne).
Działo się we wsi Brzykowie dwudziestego piątego listopada /siódmego grudnia/ tysiąc osiemset osiemdziesiątego trzeciego roku o godzinie dziesiątej rano. Stawił się Roch Pędziwiatr czterdzieści lat mający i Józef Stolarek dwadzieścia sześć lat mający obaj rolnicy z Kamyka i oświadczyli że dwudziestego trzeciego listopada /piątego grudnia/ bieżącego roku o godzinie siódmej wieczorem zmarła w Kamyku Marianna Tokarek zamężna, córka zmarłego Kajetana Skoczylasa i żyjącej Agnieszki z domu Wlaźlak, urodzona w Zakurowiu, zamieszkała rolniczka w Kamyku, dziewiętnaście lat mająca, pozostawiła po sobie owdowiałego męża Rocha Tokarka. Po naocznym przekonaniu się o zgonie Marianny Tokarek, Akt ten obecnym niepiśmiennym przeczytano, przez Nas tylko podpisano.
Życie toczy się dalej, a ciężka praca nie pozwala długo przeżywać śmierci ukochanej. I tak w następnym miesiącu - już 1884 roku Roch zostaje mężem rówieśniczki - Józefy Krzoska (z domu Malarczyk), wdowy po zmarłym dwa lata wcześniej Piotrze Krzoska.
Działo się we wsi Brzykowie pierwszego /trzynastego/ stycznia tysiąc osiemset osiemdziesiątego czwartego roku o godzinie trzeciej po południu. Oświadcza się, że w obecności świadków Jakuba Imielskiego pięćdziesiąt lat mającego i Franciszka Malarczyka czterdzieści cztery lata mającego obu rolników z Kamyka zawarto dziś religijny związek małżeński między: Rochem Tokarkiem wdowcem po zmarłej w Kamyku dwudziestego trzeciego listopada /piątego grudnia/ ubiegłego roku Mariannie Tokarek z domu Skoczylas, synem zmarłych Adama Tokarka i jego żony Marianny z domu Kliczber, urodzonym i zamieszkałym rolnikiem w Kamyku, dwadzieścia pięć lat mającym i Józefą Krzoska wdową po zmarłym Piotrze Krzoska w Zakurowie pierwszego /trzynastego/ marca tysiąc osiemset osiemdziesiątego pierwszego roku, córką zmarłego Mateusza Malarczyka i żyjącej jego żony Małgorzaty z domu Skorupa, urodzoną i zamieszkałą u matki wyrobnicy w Kamyku, dwadzieścia sześć lat mającą. Małżeństwo to poprzedziły trzy zapowiedzi ogłoszone w tutejszym Kościele Parafialnym osiemnastego /trzydziestego/ grudnia ubiegłego roku, dwudziestego piątego grudnia ubiegłego roku /szóstego stycznia bieżącego roku/, pierwszego /trzynastego/ stycznia bieżącego roku. Nowożeńcy oświadczyli, że nie zawarli oni między sobą umowy przedślubnej. Akt ten Nowożeńcom i świadkom niepiśmiennym przeczytano przez Nas tylko podpisano.
Kościół św. Jana Chrzciciela (wybudowany w latach 1860-72)
Źródło: Polska niezwykła
Czy to był ślub z miłości? Czy, aby zapomnieć o cierpieniu i samotności, Roch postanowił rozejrzeć się za wolną panną na wydaniu, a że w okolicy była młoda jeszcze wdowa, decyzja była szybka, tym bardziej że łączyło ich wspólne nieszczęście. A może swat zakołatał do drzwi Rocha, widząc jego strapienie, otrzymując za to zapłatę? Mógł też wypatrzeć Józefę w kościele lub w drodze do kościoła, a może sama Józefa dostrzegła w młodym wdowcu męża na dobre i złe...
Tak czy inaczej, jeszcze tego samego roku przed Bożym Narodzeniem przychodzi na świat ich pierwszy wspólny potomek - Antonina (1884). Po ponad 3 latach w maju 1888 roku rodzina zostaje powiększona o wymarzonego przez Rocha - syna Jana (mój pradziadek), a następnie w odstępach czterech kolejnych lat rodzą się córki: Marianna (1892) i Marcjanna (1896). Ta druga niestety umiera jako niespełna dwuletnie dziecko. Ostatni rodzi się Józef (1899), który również umiera po 3 miesiącach od narodzin.
W każdej metryce urodzenia zapisana jest informacja o tym, że Roch to rolnik z Kamyka. Sięgam więc do „Chłopów” - lektury ze szkolnych lat, w której Władysław Reymont urodzony w niedalekiej okolicy w tym samym roku, co młodszy brat Rocha – Ignacy, opisuje wieś pod koniec XIX wieku, ukazując prace podczas 4 pór roku:
Wiosną "ziemia aż się prosi o obróbkę, czas na orki, czas na siewy, czas na wszystkie roboty..."
Latem natomiast "jakby zmówieni wszyscy zaczęli wychodzić do żniwa, że ano z każdej chałupy ruszali całą gromadą, z każdej chałupy błyskały sierpy i kosy, z każdego obejścia wytaczały się wozy na miedze i polne drożyny. [...] na wszystkich polach, jak jeno było można sięgnąć okiem, w straszliwym skwarze, wśród zbóż złotawych, w rozmigotanym i ślepiącym powietrzu, od świtu do późnego wieczora połyskiwały sierpy i kosy, bielały koszule, czerwieniały wełniaki, gmerali się niestrudzenie ludzie i szła cicha, wytężona robota i nikto się już nie lenił, na somsiadów nie oglądał, o niczym drugim nie myślał, a jeno, przygięty nad zagonem kiej wół, w pocie czoła pracował."
Jesień to pora wykopek. "W cichości, że ino słychać było dziabanie motyczek o twardą ziemię, a czasem suchy dźwięk żelaza o kamień. Czasami ktoś niektoś wyprostował zgięty i zbolały grzbiet, odetchnął głęboko, popatrzył bezmyślnie na siejącego przed nimi i znowu kopał, wybierał z szarej ziemi żółte ziemniaki i rzucał do kosza przed się stojącego."
Zimą "naród oderwał ręce spracowane od matki ziemi, to i podnosił przygięte karki, podnosił zafrasowane dusze, prostował się, rozrastał i równał jeden z drugim w wolności, w odpoczywaniu..."
Latem natomiast "jakby zmówieni wszyscy zaczęli wychodzić do żniwa, że ano z każdej chałupy ruszali całą gromadą, z każdej chałupy błyskały sierpy i kosy, z każdego obejścia wytaczały się wozy na miedze i polne drożyny. [...] na wszystkich polach, jak jeno było można sięgnąć okiem, w straszliwym skwarze, wśród zbóż złotawych, w rozmigotanym i ślepiącym powietrzu, od świtu do późnego wieczora połyskiwały sierpy i kosy, bielały koszule, czerwieniały wełniaki, gmerali się niestrudzenie ludzie i szła cicha, wytężona robota i nikto się już nie lenił, na somsiadów nie oglądał, o niczym drugim nie myślał, a jeno, przygięty nad zagonem kiej wół, w pocie czoła pracował."
Jesień to pora wykopek. "W cichości, że ino słychać było dziabanie motyczek o twardą ziemię, a czasem suchy dźwięk żelaza o kamień. Czasami ktoś niektoś wyprostował zgięty i zbolały grzbiet, odetchnął głęboko, popatrzył bezmyślnie na siejącego przed nimi i znowu kopał, wybierał z szarej ziemi żółte ziemniaki i rzucał do kosza przed się stojącego."
Zimą "naród oderwał ręce spracowane od matki ziemi, to i podnosił przygięte karki, podnosił zafrasowane dusze, prostował się, rozrastał i równał jeden z drugim w wolności, w odpoczywaniu..."
Jak widać praca rolnika to ciężki chleb. Wymagała do Rocha ciągłego zaangażowania i siły fizycznej, a zbiory były uzależnione od pogody oraz narażone na nieszczęścia, takie jak pożary, o których pisze: Tydzień Piotrkowski 1902 nr 23:
Źródło: Regionalia Ziemi Łódzkiej
Wzmianka o kolejnym pożarze pojawia się w: Gazecie Świątecznej z 1903 nr 1173
We wsi Kamyku, w pow. łaskim, gub. piotrkowskiej spalił się dom służby folwarcznej i 8 gospodarstw włościańskich.
Można sobie wyobrazić, jak całe społeczeństwo odbudowywało spalone chałupy czy stodoły. Wzajemna pomoc była niezbędna, szczególnie w okresie wiosennych prac polowych. W tym momencie przypominam sobie opowieści cioci Reginy o moim dziadku, który co prawda w późniejszych latach, ale również w Kamyku, potrafił wybudować najsolidniejszą stodołę i pomagał w tym również sąsiadom, pracując od świtu do nocy. Takie geny musiał odziedziczyć od przodków.
Oprócz pożarów, pojawiają się również choroby zakaźne zwierząt, o czym wspomina Dziennik polityczny, przemysłowy, ekonomiczny, społeczny i literacki „Rozwój” 1909 nr 155 w części: Kronika
Źródło: Regionalia Ziemi Łódzkiej
Czy Roch przeżył I wojnę światową, po zakończeniu której Polska odzyskała suwerenność w dniu 11 listopada 1918 roku? To pytanie pozostaje jeszcze bez odpowiedzi, ponieważ w dostępnych on-line metrykach parafii Brzyków (do 1913 roku) nie znalazłam aktu zgonu prapradziadka. Zakładając, że doczekał wolnej Polski, w 1919 roku miałby 60 lat.
Jan - pradziadek
Jan przychodzi na świat w 1888 roku, pod koniec miesiąca maja, który w rolnictwie jest jednym z najbardziej intensywnych miesięcy. Wyobrażam sobie brzemienną Józefę, która nie miała możliwości oszczędzać się szczególnie w okresie nasilonych prac polowych. Już dwa dni po narodzinach Jan zostaje ochrzczony, a rodzicami chrzestnymi są Łukasz Skał i Franciszka Tokarek.
Metryka urodzenia Jana (w j.rosyjskim)
Działo się we wsi Brzyków osiemnastego /trzydziestego/ maja tysiąc osiemset osiemdziesiątego ósmego roku o godzinie dwunastej rano. Stawił się Roch Tokarek rolnik z Kamyka, dwadzieścia osiem lat mający, w obecności Łukasza Skał, kowala trzydzieści osiem lat mającego i Grzegorza Bednarka rolnika pięćdziesiąt lat mającego, obu z Kamyka, i okazał Nam dziecię płci męskiej, w Kamyku urodzone szesnastego /dwudziestego ósmego/ bieżącego miesiąca i roku o godzinie jedenastej wieczorem z jego żony Józefy z Malarczyków dwadzieścia osiem lat mającej. Dziecięciu temu na Chrzcie Świętym odprawionym w dniu dzisiejszym nadano imię Jan, a chrzestnymi byli: Łukasz Skał i Franciszka Tokarek. Akt ten oświadczającemu i świadkom niepiśmiennym przeczytano, przez Nas tylko podpisano.
Dzieciństwo mojego pradziadka przypadło na lata jeszcze przed I wojną światową. W Polsce, od 100 lat nie znającej wolności, powstał ruch ludowy, który na początku walczył właśnie o poprawę chłopskiej doli. Jan jako dziecko nasiąknął więc hasłami, które wzywały cały naród do walki o niepodległą Polskę.
W styczniu 1910 roku 21-letni Jan staje na ślubnym kobiercu w pięknie zdobionym barokowym kościele p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w parafii widawskiej, do której należała panna młoda - Katarzyna Kucharska starsza o 6 lat zamieszkała w Podgórzu, oddalonym o ponad 12 km. od Kamyka.
Wnętrze kościoła w Widawie
Źródło: Polska niezwykła
Przed tym ołtarzem ślubowali moi pradziadkowie Jan Tokarek i Katarzyna z Kucharskich
Przed tym ołtarzem ślubowali moi pradziadkowie Jan Tokarek i Katarzyna z Kucharskich
Działo się w Widawie siedemnastego /trzydziestego/ stycznia tysiąc dziewięćset dziesiątego roku o godzinie pierwszej po południu. Oświadcza się, że w obecności świadków Marcina Rakocińskiego czterdzieści pięć lat mającego i Jana Krzyżańskiego sześćdziesiąt lat mającego, obu wyrobników z Podgórza zawarto dziś religijny związek małżeński między Janem Tokarkiem, kawalerem, dwadzieścia jeden lat mającym, urodzonym w Kamyku w parafii Brzyków i tamże jako wyrobnik zamieszkałym, synem Rocha i Józefy z Malarczyków małżonków Tokarków rolników i Katarzyną Kucharską, panną, wyrobnicą, dwadzieścia siedem lat mającą, urodzoną w Rembieszowie w parafii Strońsk, zamieszkałą w Podgórzu, córką Walentego i Urszuli z Gładyszów małżonków Kucharskich wyrobników. Małżeństwo to poprzedziły trzy zapowiedzi ogłoszone w tutejszym i brzykowskim kościele parafialnym w dniach trzeciego /szesnastego/, dziesiątego /dwudziestego trzeciego/ i siedemnastego /trzydziestego/ stycznia bieżącego roku. Nowożeńcy oświadczyli że umowy przedślubnej nie zawarli. Religijny ten obrzęd małżeństwa odprawiony został przez Księdza Stanisława Żerańskiego miejscowego proboszcza. Akt ten obecnym nowożeńcom i świadkom niepiśmiennym przeczytano przez Nas tylko podpisano.
Jeszcze w tym samym roku w listopadzie o godzinie 5 rano rodzi się w Kamyku córka Marianna, która tego samego dnia o 3 po południu zostaje ochrzczona, a rodzicami chrzestnymi są: Józef Wojdyła i Marianna Tokarek. W akcie urodzenia córki z 1910 r. Jan jest określany wyrobnikiem - czyli robotnikiem dniówkowym, oznaczającym osobę wynajmującą się do różnych prac fizycznych. Możliwe, że nie posiadał własnej ziemi, a pracował sezonowo u innych gospodarzy. Praca bez stałego etatu wynagradzana dniówkami nie gwarantowała więc utrzymania całej rodziny.
Niestety córka Marysia umiera, mając kilka miesięcy i dopiero narodziny Janiny w 1912 roku pozwalają małżonkom w pełni cieszyć się rodzicielstwem. Rodzinną sielankę przerywa niestety I wojna światowa. To z tego powodu Janina jest jedynaczką przez 5 lat, po których 2 lutego 1917 roku na świat przychodzi pierworodny syn Kazimierz – ostatni potomek rodziny Tokarków urodzony w Polsce, będącej jeszcze pod zaborami.
Po zakończeniu I wojny światowej Jan dostaje się do kawalerii konnej, będącej jedną z trzech – oprócz piechoty i artylerii - głównych rodzajów broni Wojska Polskiego II RP.
Dla przypomnienia fragment zdjęcia, które było dla mojego dziadka Stanisława wielką pamiątką.
Ok. 1918-1919 r.
Kolejny syn - Stanisław (mój dziadek) przychodzi na świat w 1921 roku jako ostatnie dziecko Jana i Katarzyny i ma to szczęście, że rodzi się już w wolnej Polsce.
Poniżej jedyne zdjęcie, którego jestem w posiadaniu, przedstawiające moich pradziadków z dziećmi. Gdyby założyć, że najstarsza córka Janina ma na nim około 20 lat, byłby to rok 1932. Pradziadek Jan miałby wówczas 44 lata, a prababcia Katarzyna - 50. Możliwe, że w środku siedzi 11-letni Stanisław (mój dziadek).
Rodzinie Tokarków udaje się przeżyć II wojnę światową, po zakończeniu której dzieci Jana i Katarzyny zakładają swoje rodziny. Niestety nawet mój dziadek już nie udzieli odpowiedzi na moje pytania o tamte czasy... Pradziadek Jan umiera rok po wojnie - w maju 1946 roku, a mój dziadek Stanisław - przed moim narodzeniem, więc nie miałam okazji usłyszeć z jego ust opowieści rodzinnych. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się dotrzeć do dokumentów tego właśnie okresu moich przodków. Możliwe też, że planowane w tym roku odwiedziny Kamyka, odkryją przede mną brakujące informacje w historii mojego drzewa.
Postać mojego dziadka Stanisława, również urodzonego w Kamyku, przedstawię jednak jako osobną historię...
Źródła informacji:
Wsie sieradzkie - Kamyk